- Szczegóły
-
Opublikowano: piątek, 27, październik 2017 10:00
Stworzenie systemu prawnego, który będzie działał w sposób bez zarzutu, jest zadaniem niewykonalnym. Niezależnie, czy obierzemy drogę maksymalnego sformalizowania obowiązujących przepisów nie pozostawiając sądom niemal żadnej roli decyzyjnej, czy też, zgoła odmiennie – zaniechamy regulacji, pozostawiając rozstrzyganie spraw wyłącznie uznaniu sędziowskiemu, to i tak nie uda się stworzyć utopii, w której każdy wydany wyrok będzie całkowicie sprawiedliwy (pomijając zupełne fakt, że samo poczucie sprawiedliwości jest dynamiczne i bardzo subiektywne). Nie powinno więc zaskakiwać, że w obliczu niemożliwości stworzenia idealnego systemu prawnego również polskie prawo będzie obarczone szeregiem problemów.
Słowo wyjaśnienia. Celem, jaki przyświecał mi przy tworzeniu tego artykułu w żadnym razie nie było krytykowanie polskiego systemu prawnego jako całości. Polskie prawo, jak każda struktura, posiada swoje mocne i słabe strony. Mimo, iż jako całość funkcjonuje sprawnie, to jednak zdarzają się w nim regulacje i praktyki, których potrzeba istnienia jest, w najlepszym razie, wątpliwa. To właśnie tą tematyką zajmiemy się w ramach niniejszego wpisu.
Pomijam tu problemy, których rozwiązanie nie jest na wyciągnięcie ręki, tzn. uzależnione będzie nie tylko od odpowiedniej regulacji, ale również od wpływów zewnętrznych, takich jak czynniki polityczne czy ekonomiczne. Przykładami takich problemów są chociażby kontrola międzyinstancyjna, sposób obsadzania stanowisk czy w końcu rozwlekłe terminy rozpatrywania spraw.
Rola orzecznictwa i doktryny w interpretacji przepisów
Polskie prawo zdecydowanie odbiega w swojej strukturze od prawa panującego chociażby w Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych. W tych przytoczonych przypadkach sądy potrafią same z siebie stanowić normy, które później są wiążące dla pozostały organów sądowniczych. Tym samym – istnieje pewność co do tego, jaki wyrok zapadnie, jeżeli sprawa, z którą się zwracamy, jest analogiczna do już wcześniej rozstrzygniętej.
W Rzeczpospolitej natomiast sprawa nie wygląda tak prozaicznie. Mimo, iż wyroki nie stanowią oficjalnie źródła prawa, to w praktyce orzeczenia Sądu Najwyższego czy NSA mają niebagatelny wpływ na rozstrzygnięcia zapadające w niższych instancjach. Problem jest jednak taki, że mimo, iż orzeczenie stanowi niejako wytyczne dla innych, to jednak nie wchodzi do kanonu polskiego prawa. Tym samym, mimo identycznego stanu faktycznego często zapadają zupełnie różne rozstrzygnięcia.
Niejednokrotnie spotkałem się z sytuacja, w której istniały dwa wyroki (często oba wydane przez Sąd Najwyższy, tyle, że w różnym składzie), które stały ze sobą w zupełnej sprzeczności.
Sytuacja taka jest niedopuszczalna, jeżeli zależy nam na sprawnym systemie sądowniczym. Istnienie wykluczających się orzeczeń powoduje, że wytoczenie niektórych spraw jest jak rzut monetą - jedynie od szczęścia zależy, do której interpretacji przepisu przychyli się sąd rozpatrujący sprawę.
Sprzeczność orzecznictwa z treścią przepisu
Skoro jesteśmy już przy roli orzeczeń sądowych w systemie prawnym. Kolejnym dziwactwem, na które należy zwrócić uwagę jest wydawanie orzeczenia sprzecznego z treścią przepisu (bądź bardzo naciągającego to, co rzeczywiście przepis miał na myśli).
Sytuacja tak ma zazwyczaj dość przyziemną przyczynę – osoby, które tworzą przepisy, często nie są praktykami, więc nie wiedzą, jakie ich dzieło rzeczywiście wywoła efekty.
Sądy natomiast (działając zwykle w dobrej wierze), celem naprostowania przepisu „dorabiają” do niego orzecznictwo, tak, by przepis mógł ostać się w polskim systemie prawnym.
Niestety, działanie takie sprawia, że przepisy, które już dawno powinny zostać zmienione ostają się, gdyż w związku z zastosowaniem odmiennym od ich treści nie destabilizują ustawy, w ramach której występują. Wszystko to wpływa jednak na niepewność wobec prawa.
Przepisy o charakterze proceduralnym
Mimo, iż sam jestem przeciwnikiem biurokracji, w pełni akceptuję fakt, że przy tak rozbudowanym systemie, jak system prawny, pewne procedury są potrzebne. Brak sztywnych norm mógłby wprowadzić zupełny chaos.
Niemniej jednak, szczególnie w kodeksie postępowania cywilnego znajdują się artykuły, których jedyną rolą jest chyba uprzykrzanie życia sądom, pełnomocnikom i oczywiście stronom postępowań.
Najlepszym przykładem jest konieczność wnoszenia tzw. zastrzeżeń do protokołu. Zgodnie z art. 162 KPC niewskazanie w czasie rozprawy na uchybienie dokonane przez sąd skutkuje niemożnością powołania się na taką okoliczność w dalszym toku postępowania.
Przykład: Jeżeli wnosiliśmy np. o przeprowadzenie dowodu z zeznań naszego sąsiada, Pana Wiesia, a sąd oddali nam taki wniosek, to o ile nie zgłosimy zastrzeżenia, nie będziemy mogli wskazać, że przyczyną rozpatrzenia sprawy w sposób niewłaściwy było niewysłuchanie ww. Nawet, gdyby jego zeznania były kluczowe.
Co więcej, część sądów wymaga, by wskazując naruszenie powołać się na konkretne przepisy. Wskazanie błędnych przepisów jest zwykle traktowane podobnie, jak zaniechanie złożenia jakiegokolwiek zastrzeżenia do protokołu.
Jeżeli sąd oddali nasz wniosek o dopuszczenie opinii uzupełniającej biegłego, to musimy wskazać na naruszenie art. 217 KPC w zw. z art.227 KPC w zw. z art. 278 §1 KPC… Konia z rzędem temu, kto nie jest profesjonalnym pełnomocnikiem i prawidłowo poda taką ścieżkę we właściwym momencie.
Co więcej, niezłożenie/błędne złożenie zastrzeżenia rozciąga się także na postępowanie apelacyjne, wobec czego, w najgorszym razie może skutkować niemożnością skutecznego odwołania się.
Jaka jest rola przepisu z art. 162 KPC? W zamyśle ma on oszczędzić czas pracy sądów poprzez wskazanie, który element postępowania jest w ocenie strony niezgodny z procedurami. W praktyce jednak zapis ten jest chyba jednym z najbardziej niesprawiedliwych, nieskutecznych, szkodliwych, niepotrzebnych i po prostu głupich unormowań, na jakie możemy się natknąć w skądinąd całkiem dobrych polskich ustawach.
Odesłania
Odesłania do przepisów, rozporządzeń, aktów wykonawczych czy nawet innych ustaw na szczęście w większości aktów prawnych występują dość skromnie. Niemniej jednak, jeżeli gdzieś zaczynają pojawiać się obficie, to jest to ogromnym problemem.
Dobrze napisany przepis ma następującą strukturę: Jeżeli X wykona czynność Y musi liczyć się ze skutkiem Z.
Przepisy odsyłające wyglądają jednak inaczej. Są one zbudowane w taki oto sposób: Jeżeli X wykona czynność Y, musi liczyć się ze skutkiem opisanym w art. 29 paragraf 3 ustęp 1 punkt 4 zdanie 3. Zwykle przepis, do którego deleguje, odsyła czytelnika jeszcze dalej w analogiczny sposób.
Takie rozwiązanie nie tylko sprawia, że zrozumienie treści przepisu zabiera znacznie więcej czasu. Jego efektem jest również podwyższenie możliwości popełnienia błędu, chociażby poprzez sięgnięcie do już nieobowiązującego rozporządzenia w oparciu o obowiązującą ustawę.
Podsumowując – polski system prawny, choć skuteczny w większości przypadków, zawiera jednak szereg regulacji i praktyk, które nie powinny się ostać. Obserwując jednak sytuację można stwierdzić, że ulega ona stopniowej poprawie. Być może kiedyś doczekamy się przepisów, które będą zbliżone do ideału. Na ten moment pozostaje nam jednak jedynie poczekać.