- Szczegóły
-
Opublikowano: poniedziałek, 06, lipiec 2015 16:00
XXI wiek rządzi się swoimi zasadami. Jedną, najbardziej znaną i jednocześnie wywierającą najbardziej doniosłe skutki, jest ta, mówiąca, że jeżeli nie ma cię w Internecie, to nie istniejesz. Nie należy jej, rzecz jasna, traktować dosłownie. Niemniej jednak jeżeli nie posiadasz konta na którymś z portali społecznościowych, nie puszczasz tweetów czy chociażby nie masz zainstalowanego GG lub Skypa – bardzo ograniczyłeś grupę osób, z którymi możesz nawiązać kontakt. Mówisz, że nie ma nic złego w niewdawaniu się w relacje ze spotkanymi w Internecie nieznajomymi osobami? Wiesz co? Masz rację! Niemniej jednak, jeżeli prowadzisz jakiekolwiek przedsięwzięcie – niezależnie czy jest to własna firma, koło hodowców kotów czy organizacja non profit - by trafić do szerszej grupy osób, czy tego chcesz, czy nie, będziesz musiał skorzystać z dobrodziejstw oferowanych przez Internet. A jaki jest lepszy sposób, by dać się odnaleźć, niż założenie własnej strony internetowej?
Istnieje milion powodów, dla których ludzie zakładają strony internetowe. Niezależnie od motywów, jakie przyświecają założycielom, nie ulega wątpliwości, że zdecydowanie rośnie grupa osób decydujących się na stworzenie własnej witryny w tym środowisku. Dawniej własne strony posiadały jedynie największe firmy. Dziś żaden przedsiębiorca, artysta, pisarz, hobbysta czy instytucja nie mogą sobie pozwolić na bycie poza siecią. Pewnie i Tobie nie raz zdarzało się pomyśleć, że powinieneś założyć stronę internetową (chyba każdy kiedyś o tym myślał, gdy usłyszał w wiadomościach, za ile zostały sprzedane niektóre serwisy). Jednak myślenie to jedno, a zrobienie strony, to zupełnie co innego. No bo jak niby się do tego zabrać?
Nie, to nie jest wpis, jak krok po kroku stworzyć własne miejsce w sieci. No, chyba że ktoś uznałby instrukcję „weź telefon i zadzwoń do pizzerii” za przepis kulinarny. Stoję na zdecydowanym stanowisku, że jeżeli nie jesteś profesjonalistą zajmującym się właśnie tworzeniem stron internetowych, zdecydowanie nie rób strony samemu, tylko to komuś zleć. Ja wiem, wiem, że jesteś w stanie samemu zrobić stronę. Wiem, że w sieci znajdziesz wszystkie niezbędne informacje, jak to zrobić. No ale na litość boską, chyba nie podjąłbyś się przeprowadzenia operacji na otartym sercu po przeczytaniu kilku artykułów w necie? A wierz mi, jeżeli poważenie myślisz o zbudowaniu własnego serwisu, to jest to jak operacja na otwartym sercu. Amator może popełnić wiele błędów, tak w kodowaniu strony, jak i w opracowaniu szaty graficznej. Jeżeli nie wierzysz mi na słowo, poszukaj stron małych firm, stworzonych osobiście przez ich właścicieli. Dostrzeżesz mnóstwo niedociągnięć, których oni, z powodu braku dystansu do własnego dzieła, nie są w stanie dostrzec. Nic nie odstraszy potencjalnego użytkownika bardziej, niż odstręczający design czy szwankująca funkcjonalność…
Nie, to nie jest wpis, jak krok po kroku stworzyć własne miejsce w sieci. Ten wpis, to zbiór praktycznych rad, w jaki sposób stworzyć umowę, dzięki której powstanie strona naszych marzeń. Ten wpis to przydatne wskazówki, w jaki sposób uniknąć problemów w relacji zamawiający – wykonawca. Znajdujące się tu wytyczne są jednak skierowane nie tylko do osób, które chcą zlecić zaprojektowanie strony. Informacje, które tu znajdziesz, w równym stopniu przydadzą się także tym, którzy owe strony wykonują. Nie ma jednak co przedłużać. Przejdźmy więc do rzeczy.
Zanim opiszę, jak powinno być, przyjrzyjmy się temu, jak jest. Osoba, która potrzebuje własnej strony (o ile nie jest ona dużą firmą), w pierwszej kolejności polega na opinii znajomych. Jeżeli oni też zakładali stronę, zwykle polecają jej autora, którym okazuje się być znajomy znajomego, student informatyki dorabiającym sobie na boku, albo też wolny strzelec, który żyje właśnie z tego typu zleceń. Rzadziej zdarzają się małe firmy zajmujące się tworzeniem i opracowywaniem takich projektów w ramach swojej działalności.
Po odnalezieniu wykonawcy, zwykle dochodzi do wymiany kilku maili i telefonów, w których przyszły właściciel strony opisuje, że „chce stronę, najlepiej taką niebieską, podobną do takiej jednej, co ją widział, tylko inną”, a wykonawca zabiera się do roboty. Po kilku tygodniach strona jest gotowa. Zamawiający staje się jej właścicielem, a wykonawca otrzymuje pieniądze za jej stworzenie.
Wszystko cacy. Ale w tej beczce miodu może znaleźć się ogromna łyżka dziegciu. Jak w przypadku każdej umowy, tak i tu wszystko jest super do czasu, aż nie pojawią się problemy. A o te niestety nietrudno – wystarczy, że wykonawca zrozumiał co innego niż miał na myśli zamawiający, albo też zamawiający zechce uzyskać prawo ochronne na elementy swojej strony. W krańcowych przypadkach zamawiający może otrzymać stronę, która nie będzie zdatna do jakiegokolwiek użytku, bądź której nigdy nie będzie mógł odsprzedać z racji braku posiadania odpowiednich oświadczeń ze strony jej autora.
Perspektywa wykonawcy też nie jest zbyt ciekawa – chyba każdy, kto zajmuje się wykonywaniem stron wie, jakie przeszkody potrafią piętrzyć klienci. Nie są odosobnione sytuacje, w których autor strony musi poświęcić dodatkowe godziny czy nawet dni na dokonywanie dodatkowych modyfikacji. Często się zdarza, że klient odmawia zapłaty tylko z tego powodu, że „strona wygląda inaczej niż chciał”. Jak więc widać, najbardziej rozpowszechniony sposób niesie za sobą olbrzymie ryzyko.
Jak być powinno (i dlaczego)?
Umowa, którą zawierają strony w celu stworzenia strony internetowej jest umową o dzieło. Niemniej jednak, umowa taka może przybrać formę umowy nienazwanej, łączącej elementy umowy o dzieło i umowy zlecenia (np. w sytuacji, gdy poza stworzeniem odpowiedniej witryny wykonawca zobowiązuje się także do administrowania nią). Umowa taka może być też w praktyce zlepkiem kilku umów, gdyż charakter zobowiązań stron może przybrać wieloraką postać, szczególnie po stronie wykonawcy (budowa strony, opracowanie logo, opracowanie szaty graficznej, administrowanie oraz udostępnienie serwera).
W tym miejscu nie ma jednak powodu niepotrzebnie komplikować sytuacji. W dalszej części przyjrzymy się więc najprostszej formie takiej umowy, zobowiązującej jedynie do wykonania samej strony, tj. opracowania szaty graficznej wraz z doprowadzeniem witryny do stanu używalności zgodnej z wolą zamawiającego.
Umowę o stworzenie strony internetowej należy, w każdym przypadku, zawrzeć na piśmie. Mimo, iż taka forma nie jest co do zasady przewidziana dla umowy o dzieło, to w tym przypadku ma to swoje uzasadnienie – zakup strony internetowej, dla prawidłowego funkcjonowania, powinien być dokonany wraz z przeniesieniem majątkowych praw autorskich – a taka umowa musi być zawarta na piśmie pod rygorem nieważności.
Nawet, gdyby przepisy szczególne nie wymagały zawarcia umowy na piśmie, to i tak skłaniałbym się do zawarcia umowy o stworzenie strony internetowej na piśmie. Powód jest prozaiczny. Umowa taka powinna wyczerpująco opisywać wszystkie zobowiązania jej stron, a konia z rzędem temu, kto po upływie kliku miesięcy będzie potrafił wymienić dokładnie wszelkie ustalania zawarte ze swoim kontrahentem. A tych nigdy nie jest mało…
Przejdźmy jednak do konkretów. Mamy osobę, która chce mieć nową stronę oraz osobę, która chce ją wykonać. Jakie rzeczy powinny zostać ustalone w umowie, poza stałymi elementami charakterystycznymi dla umów o dzieło, takimi jak termin wykonania czy wynagrodzenie?
Na wstępie strony powinny bardzo dokładnie opisać wygląd i funkcjonalność przyszłej witryny. W szczególności powinna zostać określona kolorystyka, pola, jakie ma zawierać strona, ilość zakładek, funkcja, jaką strona ma pełnić oraz jej ogólna stylistyka.
Następnie powinno zostać określone, w jaki sposób nastąpi akceptacja dzieła. Zalecam, by proces akceptacji podzielić na etapy. Pierwsza akceptacja powinna następować po stworzeniu projektu graficznego – jest to kluczowe, gdyż na podstawie szablonu graficznego zostanie opracowana finalna wersja strony. Zmiany graficzne w późniejszym momencie są trudne do wprowadzenia. Taka sama akceptacja szaty graficznej powinna się odbyć też w odniesieniu do wszystkich zakładek strony. Ostatnia akceptacja powinna dotyczyć funkcjonalności strony i mieć miejsce przed jej ostatecznym wydaniem. Oczywiście – etapów, na których strona jest oddawana do akceptacji może być zdecydowanie więcej, zależnie od jej złożoności. Najważniejsze jednak, by sama akceptacja następowała nie rzadziej niż w tych dwóch kluczowych momentach.
Co tyczy się akceptacji – konieczne jest ustalenie, w jaki sposób owa akceptacja zostanie dokonana (zalecam, by była to forma mailowa). Należy także ustalić, w jaki sposób strona zostanie do akceptacji wydana. Na etapie szablonu może być to forma załącznika graficznego do maila. Na dalszym etapie może być to hiperłącze. Przy bardziej rozbudowanych projektach można też przewidzieć protokoły odbioru jako element nierozerwalnie związany z akceptacją. W takim przypadku warto w umowie opisać, co mają one zawierać, a jako załącznik dodać wzór.
Niezwykle istotne jest oznaczenie obowiązków stron. Zamawiający musi pamiętać, że jego współpraca jest niezbędna, a jego rola nie ogranicza się do uiszczenia ustalonej ceny. Warto więc opisać, za co odpowiada każda ze stron – kto ma przygotować teksty na stronę, kto ma dostarczyć grafiki, czy kto ma zakupić domenę. Jeżeli wykonawca nie zajmuje się tworzeniem tekstów, a zamawiający nie wie, jak powinny zostać skomponowane, zadanie to najlepiej zlecić osobie trzeciej (najlepiej specjaliście od marketingu).
W umowie koniecznie powinny znaleźć się również zobowiązania jej twórcy, do wydania zamawiającemu wszystkich elementów niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania strony. Będą to przede wszystkim loginy i hasła umożliwiające administrowanie witryną. Mogą to być też elementy graficzne opracowane na użytek strony. Istotne jest to, żeby dokładnie określić terminy i sposób wydania powyższych.
Pozostaje kwestia przeniesienia majątkowych praw autorskich do strony, o którym już wspominaliśmy. Oświadczenie zawarte w takiej umowie jest dokładnie takie same jak w przypadku innych umów przewidujących owo zobowiązanie (szerzej opiszę to w kolejnych wpisach). Dlaczego to takie istotne? Przede wszystkim, jeżeli zdecydujemy się stronę kiedyś zbyć, zostaniemy zapytani, czy posiadamy ww. oświadczenie jej twórcy – bez niego mamy ograniczoną możliwość dysponowania witryną. Druga konsekwencja jest związana z postępowaniem przez Urzędem Patentowym. Jeżeli takie oświadczenia nie zostały zawarte w umowie, to nie mamy szansy na rejestrację fragmentów strony (np. logo) jako znaku towarowego, w związku z czym nie otrzymamy prawa ochronnego.
Przeniesienie majątkowych praw autorskich służy także temu, by autor strony nie rościł sobie do niej w przyszłości żadnych pretensji. Z perspektywy twórcy strony jest ono o tyle ważne, że w przeciwnym razie może on się liczyć z koniecznością stworzenia dodatkowego oświadczenia dla klienta, który będzie domagał się takiego dokumentu (zwykle w związku z problemami dotyczącymi zbycia strony lub postępowania przed Urzędem Patentowym).
Bardzo istotną kwestią, również związaną z prawem autorskim, jest złożenie oświadczenia przez stronę dostarczającą materiały wykorzystane do stworzenia strony (grafika, tekst) o posiadaniu praw do ich użycia. Oświadczenie takie powinno wskazywać, że dostarczającemu materiały przysługują do nich wyłączne majątkowe prawa autorskie i prawa pokrewne. Osoba składająca to oświadczenie powinna zobowiązać się też do nieograniczonej odpowiedzialności materialnej, na wypadek, gdyby ktoś skutecznie wystąpił z roszczeniem dotyczących owych materiałów. Jest to szczególnie ważne, gdy nie jesteśmy pewni swojego kontrahenta. Nie są odosobnione przypadki, gdy nieopierzony twórca stron internetowych wykorzystuje zdjęcia znalezione w sieci, bądź niedoświadczony zamawiający takie zdjęcia wykonawcy przesyła.
A co z wynagrodzeniem?
Wynagrodzenie może zostać ustalone na kilka sposobów. Dla zamawiającego najkorzystniejszy jest zwykle ryczałt (nie poniesie wtedy żadnych dodatkowych kosztów), dla wykonawcy natomiast stawka godzinowa (np. gdy konieczne okaże się wprowadzanie licznych modyfikacji). Nie są odosobnione przypadki, gdy wynagrodzenie płacone jest częściami, po akceptacji poszczególnych etapów.
Ile powinna kosztować strona internetowa? Wszystko zależy od stopnia jej skomplikowania oraz osoby twórcy. Własną stronę możesz mieć już od kilkuset złotych. Możesz zapłacić jednak i kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych (np. przy bardzo rozbudowanych portalach). Warto więc zapoznać się z kilkoma ofertami, zanim podejmiemy ostateczną decyzję.
Strona internetowa to obecnie standard. To miejsce, w którym znajdą Cię pozostali użytkownicy Internetu. To twoja wizytówka. To szyld twojej firmy. To twoja pasja. Teraz już wiesz, w jaki sposób możesz osiągnąć swój cel. Nie pozwól więc, by twoje plany skreśliła źle skonstruowana umowa.